fbpx

Paryż: frustracje Giannisa Antetokounmpo | naszpikowana talentem Kanada

3

WTMW. Wracam z kolejną dawką koszykarskich relacji z Paryża. Podziękowania dla Jarosław Pawluszka, który ufundował mi dziś kawę do pisania. Dziękuję za wsparcie Panowie, Panie. Wiecie, sporym szokiem jest dla mnie zainteresowanie dziesiątą edycją GWBA Campu w Bydgoszczy (3-6 października) jeśli dobrze policzyłem, zgłosiło się przeszło 160 osób! Prawie wszystkie miejsca (a było ich dwadzieścia) są już obsadzone, dziś planuję zadzwonić do paru chłopaków z listy i uzupełnić roster. Już widzę po nazwiskach, że po drobnym obniżeniu lotów w Katowicach, poziom sportowy w Bydgoszczy będzie chyba najwyższy z dotychczasowych. Do tego serbska, intensywna myśl szkoleniowa po obu stronach, będzie się działo! Jeśli chcecie zobaczyć jak skrótowo wyglądał nasz ostatni mecz, zapraszam tutaj:

No i dobrze, szybkim krokiem przejdźmy na zawodowe parkiety. Znamy już parę zespołów pewnych awansu do najlepszej ósemki igrzysk. Ogólna konstatacja jest jednak następująca: turnieje międzynarodowe wygrywa się talentem liderów, ogólną tężyzną fizyczną i dopasowaniem jasno zdefiniowanych ról. Żadna z ekip jak dotąd nie zaprezentowała synergii, która pozwoliłaby im pokonać przewagę talentu i atletyzmu rywali. Trochę szkoda, wciąż liczę na lepszą grę Hiszpanów i Serbii. Tymczasem, lecimy…

Hiszpania 84 Grecja 77

Nie jest to w żadnym wypadku mój ulubieniec, ale szkoda mi Giannisa Antetokounmpo (27 punktów 11 zbiórek 12/17 z gry). Dumny, grecki naród po szesnastu latach wraca na koszykarską arenę olimpijską tylko po to, aby jednemu z najbardziej dominujących fizycznie graczy w dziejach dać do współpracy dwóch nierzucających obwodowych (Calathes, Walkup) i centra z jedynie teoretyczną miarą zza łuku. Półtora strzelca versus kombinacyjna obrona strefowa Sergio Scariolo? To musiało się zakończyć porażką. Powiem więcej, zatrważająca była momentami niemoc Greków, brak piłek do Giannisa przez długie fragmenty meczu, doświadczeni gracze kozłujący w miejscu i ciskający piłkę pod presją.

Giannis sfrustrowany, momentami nie wracający do obrony (!) jak wiemy w FIBA nie ma przepisu o 3 sekundach w obronie, co także mu nie sprzyja. Jednak najważniejsze jest otoczenie, dawno temu ukułem takie powiedzenie: “gra się tak, jak nie tyle rywal, co kolega z drużyny pozwala”. Nick Calathes (8 punktów 7 asyst 3/12 z gry) ma mój szacunek. Weteran, który mimo deficytu warunków popyla po parkiecie w ataku i w obronie. Koszykarskie IQ na bardzo wysokim poziomie, cierpliwy, potrafi znaleźć się w przestrzeni także bez piłki, ale ludzie (!) jego nadgarstek powinni oddać na złom. Celowo odpuszczany przez Hiszpanów, kolejnymi akcjami tego typu (patrz poniżej) nowych fanów na pewno sobie nie zaskarbił, wręcz przeciwnie, to raczej pierwszy z wielu sygnałów do zakończenia kariery przez 35-letniego playmakera Monaco. Kluczowa akcja meczu, po przerwie na żądanie…

Po stronie hiszpańskiej małym nieporozumieniem są dla mnie cztery próby rzutowe naturalizowanego Lorenzo Browna (7 punktów 10 asyst) facet, który regularnie dostarczał tak w kadrze co w klubie po czterdzieści punktów, w ogóle nie patrzy na kosz. Scariolo chciał egzekucji, zasłon, solidnych pozycji rzutowych. Wygraną zawdzięcza skuteczności trzypunktowej swoich podopiecznych wynoszącej 15/31. Zza łuku trafiło ośmiu graczy, w tym weterani Llull i Fernandez po trzy. Tego ostatniego szkoda, upadając nadział się na kolano kolegi z drużyny i zamroczony nie potrafił złapać równowagi. Do szatni schodził podtrzymywany przez kolegów.

Najlepszym strzelcem Hiszpanów po raz kolejny Santi Aldama (19 punktów 12 zbiórek 3/8 zza łuku) jedyny aktualny przedstawiciel NBA. 211-centymetrowy chłopak z miękkim nadgarstkiem, pewny nawet naprzeciw Giannisa. Generalnie po raz kolejny Hiszpanie więcej rzucają za trzy (31) niż za dwa (26), co tylko pokazuje ewolucję koszykówki, również na europejskich / międzynarodowych parkietach.

Kanada 93 Australia 83

Chłopaki spod znaku klonowego liścia są już pewni awansu do ósemki. Początkowo grali z tyłu, Josh Giddey (19 punktów 7 zbiórek 6 asyst) wyłuskiwał po zasłonie centra i po swojemu, agresywnie jechał na obręcz, wkleił też dwie trójki i niedługo kolejną. Tyle, że znów energii starczyło mu na trzy kwarty. Naprzemiennie kryty przez światowej klasy obrońców: Brooksa, Dorta albo SGA słabł w oczach, kilkukrotnie podwojony, na zmęczeniu przyklękła technika. Żywiołowość z której słynie zgasła, gdy zaczęło brakować tlenu w płucach.

Kanada konsekwentnie wycinała liderów Australii (Patty Mills osiem punktów) nadziali się na popisy z piłką Dante Exuma oraz ambitnie walczącego pod koszem Jocka Landale’a, ale ich talent z piłką nie podlegał dyskusji. Shai (16 punktów 8/10 z gry) radził sobie indywidualnie nawet z Dysonem Danielsem, pięknie i pewnie tańczył nie forsując przy tym akcji. W drugiej i trzeciej kwarcie do głosu doszedł RJ Barrett (24 punkty 7 zbiórek 5 asyst) który w tym układzie zespołu z kreującymi grę SGA, Murrayem czy Nembhardem jest ekstremalnie trudny do upilnowania. Jako slasher to czołówka światowa, do tego znów parę razy trafił z rogów.

Australia walczyła do końca, ale im dłużej to trwało, tym większą przewagę osiągali bardziej utalentowani i wyżyłowani rywale. Przede wszystkim, zdobycze po stratach wyniosły 28:10 dla Kanady. Uciążliwa, konsekwentna presja na piłkę znów przyniosła efekt w postaci zwycięstwa.

Oglądaliście? Co powiecie?

3 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Janek miał swoją szansę na uratowanie meczu, ale niestety spudłował za 3. Potem intentional faul na Hiszpanach i było po meczu.

    (4)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie no ale Francja – Japonia świetny mecz był, wstyd aż że opisu nie dostąpił od Admina
    Kto nie widział a wyniku nie zna (albo nawet jak zna) serdecznie polecam obejrzeć – naprawdę dobre widowisko

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu