fbpx

Szczegółowy raport z ćwierćfinałów turnieju koszykarzy | Shai Gilgeous Alexander wyeliminowany!

19

Cześć witajcie, przygotowałem raport z ćwierćfinałów turnieju olimpijskiego koszykarzy – Paryż 2024.

Serbia 95 Australia 90 [OT]

Zdecydowanie najlepszy mecz jednej czwartej finałów, a wszystko za sprawą wspinającej się na paluszki możliwości Australii! Słowo poprzedzające: wedle mniej lub bardziej miarodajnych rankingów FIBA, Serbia to czwarta (najlepsza) reprezentacja świata zrzeszająca w swych szeregach m.in. trzykrotnego NBA MVP oraz jednego z najlepszych strzelców / rasowych “dwójek” w turnieju. Mówię oczywiście o postaciach Jokera oraz Bogdanovica. Graczy tego kalibru po stronie australijskiej próżno szukać. Możemy sobie dyskutować o potencjale Josha Giddeya i jego partyzanckim stylu uprawiania koszykówki, który będzie miał szansę zaznaczyć się jeszcze bardziej wraz z transferem do Chicago. Tu i teraz (sierpień 2024) znacznie lepsi są dwaj uprzednio wymienieni.

Można powiedzieć więcej, Serbia to zespół w swoim prime, weterani turniejów międzynarodowych, a ich styl oparty w równej mierze na fizyczności, talencie jednostkowym i technice, jest zdecydowanie bardziej przekonujący niż uptempo, które proponuje Australia. Nic więc dziwnego, że to Nikola Jokić (21 punktów 14 zbiórek 9 asyst) z kolegami był faworytem meczu.

Fakt, że na wejściu tracili do Boomers 24 punkty należy zganić na brak przygotowania mentalnego oraz chyba wiek trenera Pesica (rocznik 1949), którego rotacje momentami kazały mi się drapać za uchem. Z jednej strony szacunek za elastyczność (dwaj środkowi na placu – odważny manewr) z drugiej strony, najlepszy na placu Avramovic przyklejony do ławki w drugiej połowie, weteran Micic grający ciągiem piętnaście minut (o połowę za długo). Joker także przeciągnięty, bez chwili odpoczynku, sapiący jak parowóz.

Co to ma k…. być?!

Wszystko to z powodu genialnego startu Australii! Giddey (25 punktów 5 zbiórek 4 asysty) z Patty Millsem (26 punktów) siedli na chłopaków od wejścia, nakręcili tempo, które wpędziło ekipę Pesica w niemały popłoch. Powiedzcie, jak często zdarza się, aby Serbowie dwadzieścia oczek tracili z samej kontry?! Zwyczajowo to oni kontrolują tablice, rządzą w pomalowanym, naciskają piłkę, czym dyktują dogodne dla siebie warunki. Joker lubi się ustawić, wejść w set, odegrać na wolną pozycję lub zrolować po półhak.

Mieli niebywałe szczęście, że Australii raz jeszcze zabrakło paliwa w baku w drugiej połowie. W porównaniu do Serbii roster mają podstarzały (Mills 36 lat, Dellavedova 34, Ingles 37) a za sterami siedzi dzieciak (Giddey 21 lat). Wykonali ekstra robotę, a potem z palącymi płucami patrzyli jak ich marzenia o medalu pryskają.

70/79!!!

54 punkty zdobyte w pierwszej połowie, 28 punktów w drugiej połowie, łabędzi śpiew Millsa na dogrywkę, a tam znów, tylko 8 punktów. Przykro było patrzeć, a zaczęło się jak zawsze, od strat (nagromadzenie strat pojawia się wtedy, gdy zaczyna brakować kondycji, uwierzcie mi, wiem coś o tym). Poddani presji na połowie czy 3/4 parkietu Boomers znów skapitulowali, tak samo było w drugiej połowie z Kanadą w fazie grupowej i tak samo było wczoraj.

Sprawdziłem, w całym turnieju Australia popełniła 70 (!!) strat przy 79 zaliczonych asystach! To jest niepojęte, nawet w grze podwórkowej. Kolejna sprawa to brak wszechstronności ofensywnej, gdy Serbowie upakowali się w polu trzech sekund, a dwaj panowie strzelcy naprzemiennie widzieli na sobie podwojenia, okazało się, że brakuje wkładu graczy zadaniowych. Stłamszony fizycznie Landale dostarczył 5 punktów, a jego akcji pick and pop nie widziałem żadnej. Dyson Daniels zero punktów. Ofensywnie nieprzydatny, w obronie świetny jak zawsze (Bogi ledwie 6/17 z gry) ale to jest niestety tylko jedna strona parkietu.

FIBA Patty is a legend

Nick Kay miał być rozciągającą grę czwórką, w teorii najlepszym shooterem ekipy poza Millsem, w praktyce przez cały turniej nie zaliczył ani jednej celnej trójki (!) oraz zebrał marnych 12 piłek. Szkoleniowiec zespołu (nigdy nie mogę zapamiętać jak on się nazywa… Goorjian!) salwował się więc postacią Jacka McVeigha, ale on fizycznie nie spełnia warunków na silne skrzydło! Koniec końców MVP zagrał swoje, zbił layup Millsa oraz zaliczył dwa zimnokrwiste trafienia, które wysłały Australię na lotnisko i do domu. No i właśnie, Patty Mills…

Ogólnie mówiąc Patty atletycznie jest cieniem samego siebie sprzed lat, na dobrą sprawę nie potrafi już bez zasłony separować się od (solidnego) obrońcy, ale jeśli miał być to jego ostatni mecz na igrzyskach olimpijskich, dał z siebie 130%. Oglądaliśmy wszystko, reverse layupy, półdystans z zachwianych pozycji, strzały po sprincie do zerowego kąta… 👏👏👏

Other games

Pozostałe mecze nie były nawet porównywalnie zacięte choć nie obyło się bez niespodzianek.

Niemcy pokonali (76:63) Greków i pewnie zmierzają po medal. Pomimo świetnej energii ekipy Giannisa Antetokounmpo na starcie, kolejny raz dały znać o sobie bolączki ofensywne zespołu. Dwóch nierzucających obwodowych + Greek Freak to nie jest materiał na strefę medalową. Mistrzowie świata Niemcy w drugiej połowie kontrolowali już wydarzenia na parkiecie. Uporczywym naciskiem wymusili aż 15 strat, a w ramach ławki rezerwowych wygrali 32:8. Grecja z dwoma środkowymi nie mogła nic zbudować w ataku pozycyjnym, zaś z Giannisem na środku była ogrywana na deskach i fizycznie. Gdyby nie silny start, mecz zakończyłby się 25 punktowym zwycięstwem Dennisa Schrodera (13 punktów 8 asyst) i spółki. Mają głęboki, wszechstronny roster. Odpowiednio fizyczny, utalentowany, doświadczony i zgrany. W tej chwili stanowią jedyne realne zagrożenie dla Team USA, a propos…

USA vs Brazylia 122:87

Brazylia to najsłabszy z dotychczasowych rywali Amerykanów, którego dawno nie powinno już być w turnieju. Tylko dwóch zawodników odpowiednio atletycznych, by w ogóle mierzyć się z siłami tegorocznego Dream Teamu, więc nazwijmy to dekorowanym sparingiem. Joel Embiid miał swój moment (14 punktów 7 zbiórek) by powk%rwiać miejscową publikę. Świetnie strzelecko zaczął Devin Booker (18 punktów 5/7 zza łuku) który przez cały turniej lata raczej jako plaster / obrońca. Davis dobijał z powietrza, parę wsadów oburącz zaliczył także Bam Adebayo.

LeBron James (12 punktów 9 asyst w 16 minut!) co atakował to skończył, a potem dostał łokciem w okolice oka i zszedł, bo wymagane było założenie czterech szwów. Tak, to wciąż jest człowiek, hehe. Jego przewaga fizyczna nad rywalami wciąż jest niemożliwa do ogarnięcia. Co jeszcze? Brazylia ambitnie biegała po zbiórce, USA nieco pasywne/ wycofane. Niech się teraz lepiej skupią, bo znów trzeba będzie ograć Serbię. Ci przetarcie jak na razie mieli lepsze, choć jak pisałem wyżej, nie zachwycają.

Francja 82 Kanada 73

 Gospodarze (sensacyjnie) pokonują faworyzowaną reprezentację Kanady. Wprzódy piękne chapeau bas dla trenera Vincenta Colleta za zmiany w składzie. Rudy Gobert OUT w pi$du, w całym meczu niecałe cztery minuty. W pierwszym składzie utalentowany i strzelecko wszechstronny Yabusele (22 punkty 5 zbiórek) oraz bohater ostatniego meczu Isaiah Cordinier (20 punktów 4/5 zza łuku) ten się przynajmniej nie cyka, nie boi grać do przodu!

Kanada zaskoczona, pasywna. Tylko że, no właśnie. Po raz kolejny nie mogę się oprzeć wrażeniu, że sędziowie sprzyjali gospodarzom. Przede wszystkim czułość gwizdków odebrała Kanadyjczykom cały walor defensywny i kazała cofnąć w obronie o kroczek albo dwa. Dort i Brooks cały czas na limicie, grali krócej i nigdy nie weszli w rytm.

SGA mający na sobie Batuma, w dalszym ciągu dostarczył 27 punktów, ale mocować musiał się o wszystko, a w końcówce wyraźnie zaczęło brakować mu zdrowia. Dostał czapę, popełnił stratę, spudłował dwa wolne, następnie rzut. Jamal Murray bez zasłon Jokera nie stanowił. Brooks próbował wziąć na siebie, ale to nie był dobry pomysł. Pod koszem zaś dostali łupnia od m.in. najsilniejszego na placu Mathiasa Lessorta, który wierzcie lub nie wierzcie wymusił CZTERNAŚCIE rzutów wolnych. Większość słusznie odgwizdana, ale jednak 42 rzuty wolne przyznane Francji (25 Kanada) nakazują przyjrzeć się bliżej ich meczom.

Jak mówię, to nie pierwszy raz, pamiętacie 3+1 w końcówce przeciwko Japończykom? Pamiętacie trzeci (ofensywny) faul Caboclo na który tak polowali na samym starcie drugiej połowy z Brazylią? Sporo już tych momentów było w tym turnieju. W tym konkretnym przypadku faulu na przykład nie odgwizdano…

Co nie zmienia faktu, Francuzi zagrali wczoraj na swoje mocne strony i Kanadę (nieproporcjonalnie słabszą i mniej utalentowaną jeśli chodzi o backcourt/frontcourt) dosłownie zbili. Jak widzicie ten zespół to znacznie więcej niż Victor Wembanyama (7 punktów 12 zbiórek 5 asyst) czterech ludzi z dwucyfrowym dorobkiem, gratulacje.

A zatem mamy półfinał, w którym zmierzą się: Serbia vs USA oraz Francja vs Niemcy. Faworytem muszą być ekipy Stanów Zjednoczonych i Niemiec, ale jak widać, w pojedynczym meczu wszystko zdarzyć się może! Do przeczytania jutro. Sponsorami dzisiejszego odcinka są: Maciek Lang i Tomek R – pozdrawiam serdecznie i polecam się na przyszłość, Bartek

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Patty by mógł sobie już odpuścić siedzenie jako 12 w rotacji w NBA i na stare lata wpaść do Euroligi. Piękny zawodnik na zasadach FIBA, Mills vs Carlik Jones w Europie, widzę to.

    (21)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Chyba nikt nie obstawił Francji na podium ? 😀 A tu jeszcze bez Goberta, zero punktów Batuma, jedynie 7 WW to chyba faktycznie sędziowie przesądzili ? Serbów odpuściłem przy tej przewadze i przyznam dogrywka była dla mnie szokiem.. Jak mogli to przy krótszym czasie gry roztrwonić..

    (3)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Obejrzałem Francję z Kanadą i bardzo mi się podobała gra w obronie Francuzów. Nie poznaję od jakiegoś czasu Murray`a,97 rocznik, a wygląda jak weteran u zmierzchu kariery. Ciekawe czy to kwestia jakiejś niezaleczonej kontuzji, braku formy czy nadchodzi szybki zmierzch w tak młodym wieku.

    (17)
    • Array ( [0] => administrator )

      komentarze są zamrożone na razie, po zakończeniu turnieju wrócimy do nich i zobaczymy kto poprawnie typował

      (4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak napisał SGA w swoich SM: Batman nie miał dziś Robina, bo Robin pokazuje się tylko przy Jokerze.
    Jamal Murray był obciążeniem dla drużyny przez cały turniej. Że ceglił, to jeszcze niech tam, ale on straty jak junior robił. Niesamowite jak się chłop rozsypał. Jeden z moich ulubionych graczy znika w oczach.

    Fajnie, że panowie spod znaku rozgrywek fibowskich pokazują się. Wielkodupny Yabusele dał Kanadzie lekcję pod koszem, no i Gobertowi przy okazji też.

    Oba półfinały smakowite. Super turniej.

    (5)
    • Array ( )

      @ Prawda ekranu
      Naprawdę tak ostro skrytykował kolegę? Po czymś takim jako trener musiałbym wybrać i wolałbym podatnego na kontuzję byłego mistrza NBA niż toksyka z widokami na NBA MVP

      (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu